Biegłam ile sił w nogach. W pewnym sensie moje poczynania były bezsensowne i kompletnie nie logiczne . Przecież, tak czy siak , prędzej czy później spotkała bym go . Wtedy po rozmawiali byśmy ze sobą i wszystko byłoby jasne. Ciekawość i jakieś dziwne przeczucie wzięło górę nad zdrowym rozsądkiem i jaką kolwiek logiką. Nie wiedzieć czemu, w tamtym momencie liczyło się tylko to by znaleźć Akwaria i w jakimś sensie mu pomóc.
W biegając przez główna bramę zamku towarzyszyły mi liczne zdziwione spojrzenia innych wilków . Nie zwracałam na to uwagi . Biegłam dalej. Zatrzymałam się dopiero na głównym dziedzińcu . Przystanełam na moment , by uspokoić oddech. Uważnie przyjrzałam się otaczającym mnie budynkom, lecz nie zauważyłam nic co miałoby przykuć moją uwagę . Ruszyła truchtem w kierunku tarasu -gdzie jak podejrzewałam przebywała ciocia Rozalia. Z podniesioną głową ruszyła w stronę wyjścia na taras. Nagle moje uszy zarejestrowały rozmowę. Szybko schowałam się za wystającą ścianą która znajdowała się najbliżej wyjścia . Dodatkowym plusem mojej kryjówki był fakt że była ona dostatecznie gruba i szeroka bym w całości mogła się za nią schować. Przykucłam . Zamknęła oczy i starałam się wyteżyć słuch do granic możliwości.
Jak na złość słyszałam wszystko :śpiew ptaków , szelest liści na wietrze , szmer strażników stojących przy głównej bramie ale nie mogłam usłyszeć tego na czym mi najbardziej zależało. Byłam tym faktem z lekka poirytowana .
Zaabsorbowana swym niepowodzeniem na chwile straciłam poczucie równowagi . Przechyliłam się do tyłu . By zapobiedz niechybnej wywrotce, bezmyślnie podparłam się obiema rękami. Wszystko było by w porządku gdyby nie fakt że podnosząc ręce z ziemi popchnełam dość spory kamyk który wydał wyrazisty dźwięk . Nagle niezrozumiała dla mnie rozmowa ucichła. Wstrzymała oddech. Zauważyłam kierujący się w moja stronę cień jakiejś osoby . W tamtej chwili czułam się jak małe dziecko przyłapane na kradzieży cukierków. . . .