Gomen , gomen (przepraszam, przepraszam) miałam dodawać notki już systematycznie ale wszystko naokoło uwielbia mi w tym przeszkadzać bo odcięto mi neta. Przeżyłam bez internetu na własnym komputerze aż 2 tygodnie i jestem szczerze powiedziawszy dumna z siebie. Nie owijając w bawełnę i zapraszam na następny rozdział i zachęcam do komentowania :P
_________________________________________________________
Rozdział 31
Powoli przemierzałam puste korytarze w towarzystwie lekkiego stukotu moich butów. Każdy kolejny dźwięk mego kroku rozchodził się po każdej możliwej przestrzeni. Mimo wspaniałego poranka , teraz czułam strach i niepokój który usilnie próbował sparaliżować każdą komórkę mojego organizmu. Przez całą drogę próbowałam walczyć z łomotaniem mojego serca. Zaznałam ulgi gdy przy głównej bramie natknęłam się na czterech strażników. " Mam jakąś paranoje " wmawiałam sobie w myślach . W czasie wędrówki na pole treningowe doszłam do wniosku że najlepiej będzie jeśli pójdę drogą okrężną by nikt mnie nie zauważył i by nie kazał mi wracać do pałacu. Bez namysłu zeszłam z głównej ścieżki. Początkowo szłam z podniesioną głową , wsłuchiwałam się w śpiew ptaków. Gdy zjadłam do reszty jabłko , zamachnęłam się i wyrzuciłam ogryzek w zarośla. W tamtym momencie wszystko ucichło. . Słyszałam własny oddech i przyspieszone bicie serca. Moim ciałem zawładnęła panika . Każdy cień zdawał się być podejrzany . Bacznie obserwowałam otoczenie znajdujące się wokół mnie. Nagle chmara czarnych wron wzbiła się przerażona w powietrze wydobywając z siebie przeraźliwe krzyki. Szybko puściłam się pędem w stronę jak mnie miałam sprawcy popłochu tych kruczoczarnych stworzeń. Odgłosy zaprowadziły mnie wprost do pola treningowego. PO całym lesie zaczęły się roznosić odgłosy walki. To mnie nie zdziwiło , wiadomo że pole jest po to by trenować lecz to nie była zwykła walka pomiędzy kursantami , niewprawionymi w walce wilkami , lecz walka doświadczonych wilków. WILKÓW BLIŹNIAKÓW. Szybko wdrapałam się na pobliskie drzewo . Dawałam sobie nadzieje że się pomyliłam , że mam urojenia , lecz na próżno . Moje domysły się potwierdziły . Naprzeciw siebie stali bracia, rywale , Akkarin i Neko a na uboczu stała rozczensiona Aera. PO całej polanie było słychać odgłosy odbijanego metalu.
- Chłopaki przestańcie!!! - do moich uszy dobiegł rozpaczliwy krzyk Aery. Łudziłam się że to coś wskóra , lecz ani jeden a ni drugi z braci nie zwracał na to uwagi.
- Akkarin czy ty naprawdę nie widzisz co się z tobą dzieje ?!!- Krzykną Neko- Tracisz nad sobą kontrole. Chcesz być taki jak oni . .jak ON ?!
- Przestań chrzanić , to ty wszystko zaczołeś !!- warkną Akkarin
- Jak tak dalej pójdzie zatracisz samego siebie. Nie będzie w tedy odwrotu. Nikt ci jej nie będzie musiał odbierać . stracisz ją sam przez własną głupotę- Po tych słowach Akkarin wpadł w szał. Wymierzył bratu porządne uderzenie w brzuch, po czym Neko zgiął się wpół. Nie wytrzymałam.
- Akkarin przestań !!!- wykrzyczałam na całe gardło. Mój głos niezwykle donośny w tamtym momencie dotarł do każdego zakamarka pola lecz nie dotarło do osoby do której był skierowany. Bez chwili wahania skoczyłam z drzewa , nie zważając na skutki mojego bezmyślnego posunięcia. Sam lot na ziemię zdawał się trwać wiecznie.Gdy upadłam na ziemie nie poczułam żadnego bólu , jedynie zrobiłam kilka fikołków w przód. Szybko podniosłam się z ziemi i biegłam w kierunku Akkarina. Był tak nie daleko , a jednak zdawał się znajdować kilka mil ode mnie. Nogi z każdym kolejnym krokiem zaplątywały się o siebie.. Na ostatnim odcinku potknęłam się o wystający konar i upadłam wprost na mojego wybranka.
- Akkarin prosze przestań - powiedziałam przez łzy , które ni z tond ni z owont zaczęły spływać strugami po mojej twarzy. Natychmiast Akkarin stanoł jak wryty , i niepewnie obrócił głowę w moim kierunku.
- Diano . . . ja . . .
- Cii nic nie mów - po tych słowach jeszcze bardziej do niego przywarłam , a on wtulił głowę w moję ramię. Obydwoje bezradnie opadliśmy wtuleni na ziemię. Kątem oka zauważyłam że Aera zrobiła dokładnie to samo co ja przed momentem.
" W samą porę " - usłyszałam jej głos w myślach.
Oddech Akkarina był szybko i płytki, a ręce tak jak reszta ciała drżała. Z trudem udało mu się to opanować. Teraz leżał już opanowany na ziemi oparty głową o moje kolana, a ja delikatnie przeczesywałam jego blond włosy. Teraz dostrzegłam że nie tylko Akkarin lecz również i Neko , jest ranny. Nie były to tylko zadrapania ale i głębokie cięte rany . Delikatnie przyłożyłam dłonie do największej rany Akkarina znajdującej się na jego prawym ramieniu. Z jego ust wydobył się jęk bólu. Odruchowa chciałam zabrać ręce , by nie sprawiać mu już bólu, lecz jakaś część mnie była zdecydowana i stanowcza. " Jesteś gotowa, potrafisz go uleczyć". Uwierzyłam w tą drugą część : Mnie". Trwałam w bezruchu.Próbowałam się skupić. Powoli przymknęłam powieki. Nastała ciemność., lecz gdzieś w oddali zauważyłam mały niebieski płomyczek "Jest" - krzyknęłam w myślach. Teraz musiałam jakoś wydobyć z siebie niebieską aurę. W tym samym momencie poczułam ciepłą dłoń Akkarina na mojej. Nagle, ciemność została pochłonięta przez błękit. Czułam jak ogromna energia przepływa przez moje ręce do ciała Akkarina. Ostrożnie otworzyłam oczy bo dalej tkwiłam w błędnym przekonaniu że najmniejszy mój ruch mógłby przeszkodzić mym poczynaniom. Z każdą kolejną sekundom zamykały się i znikały kolejne rany z ciała mojego "pacjenta". Gdy skończyłam proces uleczania powoli zdjęłam ręce i położyłam je na kolanach i zachłysnęłam się świeżym powietrzem.
"Jestem z ciebie dumna" dobiegł do mnie głos Aery w mojej głowie
Z góry przepraszam za spam.
OdpowiedzUsuńZapraszamy do Kolorowych Kredek gdzie pomalujemy twojego bloga świecówkami, ale czy na kolorowo? To się okażę. Jeśli widzisz jakiś błąd, który razi i zamazuje kolory wytknij go nam.
Zapraszamy do nowej oceniali. Zgłoś się i pozwól, byśmy oceniły twojego bloga.
http://kolorowe-kredki-ocenialnia.blogspot.com/